Dlatego jest tak trudna do precyzyjnego ujęcia statystycznego, że ludzie starają się ukrywać ten fakt i przed sobą, i przed otoczeniem: cierpienia wewnętrzne są źle widziane, najlepiej więc od razu je wypierać. Strach ludzki przed chorobami psychicznymi jest ogromny, mimo dotychczasowej działalności edukacyjnej psychologów. Człowiek jest gotów bez trudu pogodzić się z faktem, że ma owrzodzony żołądek, chore serce, cierpi na migreny, zaburzenia krążenia i bezsenność, przyznaje nawet, że jest nerwowy i spięty. Z objawami psychosomatycznymi, które nie powstają na podłożu organicznym, lecz są uwarunkowane psychicznie, zgłasza się on do lekarza rejonowego, akceptuje rutynowość trzy- minutowej wizyty i pozwala sobie przepisać środki psychotropowe, zalecić masaże, kąpiele lecznicze albo sanatorium, zamiast zasięgnąć porady właściwego specjalisty, psychologa czy psychoterapeuty. Przyczyną tego stanu rzeczy nie są jedynie trudności, jakie robią kasy chorych przy zwrocie kosztów leczenia, lecz również natychmiastowe wypieranie świadomości, że jest się niezdrowym psychicznie.
